IDA POMOC POLAKOM NA WSCHODZIE kancelaria prezesa rady ministrów

30.12.2022

Desowietyzacja przestrzeni publicznej na Litwie

Aktualności Litwa 2022-12-30

Po jawnej rosyjskiej militarnej agresji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku, na Litwie ponownie wrócił na chwilę temat desowietyzacji przestrzeni publicznej.


Uwaga opinii publicznej skupiła się na dwóch obiektach: pomniku pisarza Petrasa Cvirki w centrum Wilna (zdemontowanym w końcu roku 2021) oraz monumencie sowieckich żołnierzy na cmentarzu na Antokolu. Obydwa zdemontowano, chociaż grupa działaczy przedstawiających się jako „etniczni Rosjanie” (mimo iż wcześniej jeździli na Białoruś, by tym razem jako „etniczni Litwini” przepraszać Alaksandra Łukaszenkę za politykę litewskiego rządu) próbowała wciągnąć Organizację Narodów Zjednoczonych, żeby zablokowała demontaż pomników sowieckich żołnierzy.

Spektakularny demontaż tych obiektów to jednak wierzchołek góry lodowej. Tam, gdzie w Wilnie stał pomnik pisarza, nadal oficjalnie znajduje się Skwer Petrasa Cvirki. W innym miejscu stolicy znajduje się ulica Salomėi Neris, zaś w sercu Starego Miasta stoi jej pomnik oraz szkoła noszącą jej imię. Salomėja Neris, podobnie jak Petras Cvirka, była litewską komunistką. Po sfałszowanych pod rosyjskimi lufami wyborach latem 1940 roku została posłanką tzw. „Sejmu Ludowego” i jako deputowana do Rady Najwyższej ZSRS prosiła o włączenie Litwy do Związku Sowieckiego. Zmarła w lipcu 1945 roku na raka wątroby. Cvirka żył od niej dłużej i w kolaborację był zaangażowany bardziej — w 1940 roku należał do piątki działaczy (obok Liudasa Adomauskasa, Mečysa Gedvilasa, Juozasa Grigalavičiusa i Antanasa Venclovy), którzy jako prezydium tzw. „Sejmu Ludowego” podpisali deklaracje, likwidujące ustrój konstytucyjny Litwy. W 2019 roku Centrum Badań nad Ludobójstwem Mieszkańców i Oporem Litwy („litewski IPN”) opublikowało wnioski o działalności Petrasa Cvirki: „w swojej działalności polityczno-społecznej aktywnie kolaborował ze strukturami okupacyjnych władz sowieckich, a jego kolaboracja spowodowała znaczące i szkodliwe skutki dla losów państwa litewskiego oraz jego obywateli”.

Podobnie jak pomniki Salomėji Neris, pomniki sowieckich „żołnierzy-wyzwolicieli” zajmują centra licznych miejscowości na Litwie, jak choćby Rudomina i Solecznik. Ich usunięcie jest jednak bardziej kontrowersyjne, gdyż formalnie są to cmentarze wojenne — mimo, iż znane są przykłady, kiedy po przeprowadzeniu ekshumacji okazywało się w takich przypadkach, że groby były puste, albo że znajdowały się w nich szczątki... zamordowanych przez rosyjskich okupantów żołnierzy polskiego podziemia. W latach 90-tych XX wieku, zaraz pod odzyskaniu przez Litwę niepodległości, kiedy władze rosyjskie były zajęte czym innym i nie traktowały pomników w centrach miejscowości jako nietykalnych symboli swojej imperialnej dominacji, przenoszenie takich obiektów na cmentarze było łatwiejsze. Udało się wówczas staraniem burmistrza Mariana Borusewicza zdesowietyzować centrum Niemenczyna.

Problem desowietyzacji przestrzeni publicznej nie doczekał się jeszcze rozstrzygnięcia, mimo iż kwestia powinna była być zamknięta trzy dekady temu z trzech powodów. Pierwszym powodem jest prawda — sowieckie pomniki zakłamują prawdę historyczną i stawiają postrzeganie świata na głowie: bandyci i gwałciciele są na nich przedstawiani jako „wyzwoliciele”, kolaboranci jako bohaterowie, zaś na cmentarzu na Antokolu na tablicach, które nie zostały zdemontowane, widnieje informacja, że II Wojna Światowa toczyła się w latach 1941-1945. Drugi jest powód wychowawczy — z zasady patronami ulic i bohaterami pomników są ludzie, których się w ten sposób stawia za przykład do naśladowania. Sytuacja, w której państwo trzyma na pomnikach zdrajców, którzy likwidowali jego demokratyczny ustrój i wprowadzali przemoc obcego mocarstwa, nie wygląda normalnie. Zaś powód trzeci wydaje się być aktualny zwłaszcza na tle toczonej przez państwo rosyjskie imperialnej wojnie przeciw Ukrainie (groźbom rzucanym wobec reszty swoich byłych kolonii) — te ślady rosyjskiej okupacji są też oznakami jej imperialnej władzy w przestrzeni publicznej, które mają w świadomości przechodniów cementować świadomość — „że wszystko to rosyjskie”. A w związku z tym, że nie jesteśmy rosyjską własnością — to i reliktów rosyjskiej dominacji w przestrzeni publicznej nie potrzeba.

Rajmund Klonowski

Galeria