Zapoczątkowana przez Rosję wojna w Ukrainie trwa już prawie 10 lat.
Od półtora roku jest to inwazja na pełną skalę, z rakietami wroga codziennie niszczącymi ukraińskie miasta, zabijającymi nie tylko Obrońców tego kraju, ale także niewinnych cywili. Heroicznie broniąca się Ukraina ponosi ciężkie straty: ludzkie, materialne, duchowne, czasowe, ekologiczne, ekonomiczne… Większość Ukraińców żyje tak naprawdę chwilą, ponieważ nie wiadomo, gdzie za chwilę trafi następna rakieta. Przypomina to trochę grę w rosyjską ruletkę – „ruletkę śmierci”.
To, co się dzieje w obecnym stuleciu, jest trudne do objęcia umysłem. Analizując historię, wydarzenia z ostatnich 100 lat, mające miejsce na terenach obecnej Ukrainy – to szokujący dramat, do którego opisu dosłownie brakuje słów. I w tym wszystkim znów, Rosjanie, zostawili swoje krwawe ślady – zostawili nam, ślady śmierci, bólu, pustki, nędzy, niepewności, biedy, tajemnicy, samotności. To oni starali się zniszczyć każdego, kto nie był „ichnim”, każdego, kto nie chciał być „ichnim”. Zabijając, niszcząc fizycznie, starali się i dalej starają się ukryć ślady zbrodni, popełnianych każdego dnia.
W kwietniu 2023 roku w Internecie można było znaleźć informację, że w rejonie Kudymskim usunięto pomnik upamiętniający zesłanych i rozstrzelanych Polaków i Litwinów. A w maju br., w obwodzie Irkutskim, niedaleko wsi Piwowaricha, zniszczony został Memoriał Pamięci zesłanych, rozstrzelanych Polaków i Litwinów. Oficjalnym powodem tego była reorganizacja alejek. Pomnik we wsi Piwowaricha poświęcony polskim ofiarom represji miał formę płyty nadgrobnej z wizerunkiem płaczącej postaci, a litewski pomnik – czterometrowego drewnianego krzyża, ustawionego na terenie zespołu memorialnego w 2015 roku. Wszystkie miejsca pamięci zbrodni władzy radzieckiej w Rosji są stale usuwane.
Każde takie miejsce pamięci, niezależne w jakim kraju, jest ważne i zasługuje na to, żeby upamiętniało cierpienia i mękę ofiar, poddanych często torturom, oraz zabitych za nic. Zasługuje na to, żeby być świadectwem tych strasznych, i niewytłumaczalnych czynów ze stron historii człowieczeństwa. Dają one nadzieje na to, że zło zostanie ukarane, a ci którzy za nie odpowiadają, zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Miejsca te uniemożliwiają nam zapomnienie tych najmroczniejszych czasów i wydarzeń, dając nadzieję na to, że czasy te już nie powrócą.
I jeżeli demokratyczne, rozwijające się Państwa dbają o zachowanie takich miejsc pamięci, dbają o przekazywania wiedzy, to kraj, taki jak Rosja, dba o ich zniszczenie, zniekształcenie wydarzeń historycznych, dba o zapominanie tych wydarzeń, wyrywa je z historii, a jednocześnie tworzy nowe miejsca swoich zbrodni.Powracając do pomnika w okolicach Piwowarichy, niedaleko Irkucku - jak i większość z tego rodzaju memoriałów, ma on swoją bardzo tragiczną historię. Jak mówią eksperci, prawdziwych danych o ilości zamordowanych osób nie mamy i chyba jeszcze długo nie będziemy mieć. Częścią tej tragicznej historii, a konkretnie historii jednego człowieka, którego życie skończyło się tam, w okolicach Piwowarichi, była historia naszego pradziadka – Adama Wengłowskiego (1899-1938 r.). Jego syn, płk. Zygmunt Wengłowski (1925-2022 r., weteran WP, prezes Stowarzyszenia Weteranów WP Żytomierszczyzny) często o tym wspominał, wspominał z wielkim tragizmem i bólem w oczach i zapytaniem: „O czym myślał Ojciec, w ostatnich chwilach swojego życia?”.
Jak wspominał dziadek Zygmunt, jego ojciec w 1929 r. został aresztowany i wysłany na północ. Wkrótce uciekł i wrócił do domu (rodzina mieszkała we wsi Soroczeń, w obwodzie Żytomierskim. W 1930 został ponownie aresztowany (na podstawie donosu) i zesłany na Syberię (wieś Kwitok, rejon Tajszet, obwód Irkucki). Mieszkał tam bez prawa wyjazdu i na początku także bez prawa wysyłania korespondencji do rodziny. Osobiście, co tydzień musiał zgłaszać się do komendanta, aby potwierdzić swoją obecność. Pracował w lesie, później jako stolarz w fabryce „Krasnyj mebelszczik”. W listopadzie 1937 r. został aresztowany. Miał sprawę karną za rzekomy udział w kontrrewolucyjnej organizacji terrorystyczno-dywersyjnej na rzecz Polski w rejonie tajszeckim. Jego wcześniejsze wywłaszczenie w Ukrainie i to, że był Polakiem – zaostrzyło jego dalszą „odpowiedzialność”. Według sfabrykowanej sprawy 16 lutego 1938 r. przez NKWD, Adam został skazany na śmierć. Wyrok został wykonany 26 marca 1938 r. W roku 1957 Adama Wengłowskiego rehabilitowano pośmiertnie.
Miejscem rozstrzelania i pochówku Adama i wielu innych niewinnych ludzi był las w okolicach Piwowarichi, 20 kilometrów na północny wschód od Irkucka. Dane dotyczące ilości rozstrzelanych tam ludzi różnią się, ale mówi się o 15-17 tyś. niewinnych ofiar. Masowe groby odkryto dopiero pod koniec 1989 roku, co doprowadziło do powstania Zespołu Memorialnego Pamięci Ofiar Represji Politycznych „Piwowaricha”. Na jednym z kamieni możemy przeczytać: „Pamiętaj Ojczyzno, nas wszystkich, którzy zginęli niewinnie, bądź miłosierna i przywróć nas z zapomnienia”. Na innym kamieniu Zespołu Memorialnego powstały słowa: „Apelujemy do pamięci waszej, ludzie, i do waszych serc wzywamy, NIE POZWÓLCIE, aby nasz los stał się waszym losem”.
Aby odnaleźć informację o swoim ojcu, Zygmunt, syn Adama, poświęcił dużo sił i czasu. Sprawa karna ojca do rąk Zygmunta trafiła dopiero w latach 90-tych - po pięćdziesięciu latach od dokonania tej strasznej zbrodni. Zygmunt odwiedził wszystkie tragiczne miejsca, związane z ostatnimi latami i chwilami życia jego ojca. Nie byłam w tej miejscowości, chociaż warto było by odwiedzić miejsca pamięci przodków, ale najprawdopodobniej nie udam się tam, dopóki Rosja nie zniknie z mapy świata. Przeglądając zdjęcia dziadka, przeglądając zdjęcia w Internecie, czułam, że inskrypcje umieszczone na kamieniach w Memoriale Pamięci są puste – one nie osądzają, one nie mówią, kto przyczynił się do tej zbrodni, kto powinien ponieść karę. Ponieważ zło tamtych czasów – reżim komunistyczny pod podstacią ZSRR, nie został osądzony, ani działania jego jednoznacznie określone zbrodnią przeciwko ludzkości, spowodowało to, że Rosja, jako spadkobiorca ZSRR - spadkobiorca zła, kontynuuje popełnianie swoich zbrodni nadal, tym razem w XXI wieku.
Dopóki demokratyczny świat zastanawia się, czy warto walczyć ze złem XXI wieku, w Ukrainie powstają nowe miejsca zbrodni, miejsca śmierci, bólu, pustki, nędzy, niepewności, biedy, tajemnicy, samotności… Dziękujemy naszych dziadkom, że nie bali się przekazywać nam prawdy o ZSRR. Prawdy o tym, kim dla tego reżimu byli zwykli ludzie. Przekazywanie nam tych prawdziwych historii już za czasów niepodległej Ukrainy, przyczyniło się do tego, że mieliśmy więcej zaufania, szacunku do naszych przodków i to, że pamiętamy o nich i przekazujemy prawdę naszym dzieciom, aby prawda nie zniknęła, aby prawda nie przestała mówić. Aby nie bać się głośnio mówić dzisiaj, kto czynił zbrodnie przeciwko ludzkości w XX wieku, kto czynił zbrodnie przeciwko naszym rodzinom, i kto kontynuuje to w XXI wieku. Rosja, jako kraj, musi być ukarana za wszelkie zło, które popełniła wobec ludzi, wobec niepodległych krajów, wobec życia, wobec dobra. Dobro powinno nareszcie wyjść z cenia, pokazać swoją moc i zwyciężyć – i pomóż nam w tym Bóg!
Walentyna Jusupowa
Studencki Klub Polski w Żytomierzu
Podpisy do zdjęć:
Zdjęcia, z prywatnego archiwum śp. Zygmunta Wengłowskiego, w czasie zwiedzania miejsc zbrodni przeciwko jego Ojcu i wielu innych zamordowanych ludzi.