Historia zatacza krąg…
Zapoczątkowana przez Rosję wojna w Ukrainie trwa już prawie 10 lat.
Rozmowa z harcmistrzem Stefanem Adamskim, kierownikiem Harcerstwa Polskiego na Ukrainie.
W jaki sposób odrodzono Harcerstwo Polskie we Lwowie i na Ukrainie?
Przypomniałem sobie niedawno, że jeszcze w 1966 roku do Lwowa przyjechał druh Wiatr z Krakowa. I wtedy ja i Jan Bil zostaliśmy harcerzami. To było takie pierwsze ziarenko wrzucone w tą ziemię. Owszem następne lata pokazały, że nawet myśleć nie można było o tym. Dopiero w 1991 roku w Polsce pojawia się taka struktura jak Krąg Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego (KIHAM). Było wiadomo, że związek radziecki się wali, że poza Polską są tereny, gdzie mieszka bardzo dużo Polaków, więc powstał pomysł zainicjowania harcerstwa polskiego, aby tą młodzież dalej kształcić i wychowywać.
Na Ukrainę przyjechało parę środowisk. Instruktorzy z Przemyśla przyjechali do Mościsk, z Opola do Drohobycza, z Kluczborka i Opola do Lwowa. Najbardziej skuteczne były działania we Lwowie. W dwóch polskich szkołach nr 10 i 24 zbierano dzieci na zbiórki, wyłanianie zastępów, wyjazdy na pierwsze obozy do Polski.
We Lwowie powstały trzy drużyny: Pierwsza lwowska męska drużyna „TROP” im. Andrzeja Małkowskiego, Trzecia lwowska żeńska drużyna „Kresowe Kwiaty” im. Olgi Małkowskiej. Numery porządkowe tych drużyn zostały tradycyjnie wzięte jeszcze z tych pierwszych, które powstały w 1911 roku we Lwowie. I powstała również w szkole nr 24 drużyna „PTAKI”, wtedy jeszcze bez numeru. To były początki.
Ile osób było w drużynach harcerskich?
Każda drużyna miała około 30 osób. Taki klasyczny system, który zakłada, że są zastępy, które maksymalnie liczą po 7 osób. I takich zastępów jest kilka. Żeby prowadzić pracę wychowawczą, to nie można mieć 20 osób w zastępie, bo to przestaje być wychowawcze. Najlepszy układ to 3-4 zastępy maksymalnie. Jeżeli jest więcej, to taka drużyna się dzieli i powstają dwie drużyny.
Jak dalej rozwijało się harcerstwo polskie na tych ziemiach?
W następnych latach dalej kontynuowano prace ze strony Związku Harcerstwa RP. Ale już trochę inną metodą, bo te zastępy powstały i same pracowały. A ci instruktorzy już rzadziej przyjeżdżali. Nie raz na tydzień, a miesiąc lub nawet dwa. To już były zalążki drużyn. W 1992 roku do Polski na obóz harcerski pojechały dwie drużyny ze Lwowa. Jak wrócili z obozu, to było wielkie wydarzenie - poświęcenie sztandaru drużyny męskiej. Uroczystość odbyła się w katedrze lwowskiej. Zaprosiliśmy harcerzy z Kluczborka i Opola. Potem mieliśmy wspólne duże ognisko w szkole nr 10.
W następnym roku te drużyny już bardzo się usamodzielniły. Było to również związane ze zmianą władzy w Polsce. Wrócili komuniści do władzy i obcięli całe dofinansowanie ZHR-owi. Myśmy o tym niczego nie wiedzieli. Drużyny działały sobie we Lwowie. I nadszedł czas obozu, a z Polski cisza. Wtedy zebraliśmy się ze starszyzną i zdecydowaliśmy sami sobie zrobić obóz. Tylko powstało pytanie gdzie i za co? Wtedy przypomniałem sobie o takiej miejscowości Korostów obok Skolego, gdzie znałem leśnika. Pojechałem tam i uzgodniłem, że jest tam polanka, którą możemy wykorzystać dla obozu. Ustaliliśmy z rodzicami, że każdy bierze jedzenie ze sobą. Ja wziąłem z domu sto dolarów. I za te pieniądze 40 osób spędziło 20 dni na obozie harcerskim. Wtedy ustaliliśmy, że stawiamy wysoko naszą poprzeczkę. Wszystkie wymagania na stopnie, wymagania na sprawności będą na najwyższym poziomie. Końcowy wynik przeszedł wszelkie nasze oczekiwania. Pod koniec obozu przyjechały dwie druhny z Opola zobaczyć co udało się zrobić. I na takim sprawdzianie harcerskim, one byli zadziwieni wysokim poziomem wykonania zadań. To w zasadzie pchnęło to harcerstwo lwowskie do przodu, bo staliśmy się samowystarczalni.
Następny obóz zorganizowaliśmy pod Samborem. Tam pojechała z nami część drużyny "PTAKów" ze szkoły nr 24. Po raz pierwszy przyjechał do nas na obóz druh Wiesław Turzański, kierownik referatu WSCHÓD, który się zajmował harcerstwem na wschodzie. A także wieloetni prezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”. Bardzo pozytywnie odebrał naszą działalność. Na dzień dzisiejszy jest głównym sekretarzem Związku Harcerstwa RP.
Po tym obozie drużyny harcerskie sformowały się również w mniejszych miastach.
W wyniku tego obozu sformowała się drużyna w Samborze. Usłyszeli, że pod Samborem są harcerze ze Lwowa, to my też możemy działać. Zrobiliśmy pierwsze kursy instruktorskie i harcerstwo polskie zaczęło działać w Samborze, Mościskach, Sądowej Wiszni, w Bóbrce. To był zalążek zjednoczenia tych drużyn ze Lwowa i obwodu lwowskiego w tzw. hufiec „Barć”. Rozpoczął on swoją działalność od 1995 roku i, po dzień dzisiejszy, istnieje i firmuje harcerstwo polskie na Ukrainie.
Czy do 1995 roku jeździliście na wyjazdy do Polski lub w inne państwa?
W 1992 roku w Częstochowie odbył się ogólnoświatowy zlot harcerzy. Nasza harcerka po raz pierwszy reprezentowała harcerstwo polskie ze Lwowa. Prawdopodobnie w 1994 roku w Clumber Parku pod Londynem zorganizowano kolejny zlot harcerstwa polskiego poza granicami Polski. Czterech harcerzy ze Lwowa reprezentowało nas tam. To był taki pierwszy kontakt z harcerstwem poza Lwowem. Zaprezentowanie się, pokazanie, że my wiele umiemy i wiele możemy. Wygraliśmy również prestiżowy konkurs harcerski. Czyli to już było pokazanie się na świat.
Ważnym wydarzeniem dla polskich harcerzy ze Lwowa była pielgrzymka do Rzymu z okazji 20-lecia pontyfikatu Jana Pawła II.
Do szczególnych wydarzeń należała pielgrzymka do Rzymu na 20-lecie pontyfikatu Jana Pawła II. Jako dar od światowego Harcerstwa Polskiego, we Lwowie wykonano tryptyk z najważniejszymi wizerunkami Matki Boskiej. Na zamkniętych bocznych ściankach jest wizerunek MB Kozielskiej, jako patronki wszystkich Polaków poza granicami Kraju, wewnątrz MB Częstochowska, MB Łaskawa ze Lwowa i MB Ostrobramska z Wilna. Wtedy papież nie mógł spotkać się z nami osobiście. Pobłogosławił tylko ten tryptyk. Przez dwa lata kapliczka wędrowała po wszystkich ośrodkach harcerskich po całym świecie: Australia, Kanada, Anglia, Stany Zjednoczone. Przy niej odbywały się rozmaite obrzędy, ze ślubami i chrzcinami łącznie. Po tej peregrynacji jednak trafiła na osobistą audiencje do Ojca Świętego. Papież poświęcił tryptyk, ale powiedział, że nie chce go zamykać w podziemiach Watykanu i przekazał go jako dar dla wszystkich harcerzy. Obecnie tryptyk znajduje się w kościele św. Idziego w Krakowie i jest wyprowadzany na różne uroczystości harcerskie.
Chcieliście wyjść poza Lwów i obwód lwowski i rozwinąć harcerstwo polskie w innych miastach Ukrainy.
Było smutno kisnąć tylko we Lwowie. Więc zaczęliśmy próbować tworzyć harcerstwo w Równym, Chmielnickim, Winnicy. Dotarliśmy do Odessy i Mikołajowa. W Mikołajowie był bardzo pozytywny odzew, że chcą robić coś takiego u siebie i mają chętną młodzież. Zorganizowaliśmy szkolenia. Przyjechali instruktorzy z Polski. My zrobiliśmy swój program, który dopełniał się. I na końcu szkoleń dziewczyny z Mikołajowa powiedzieli, że to co nam proponujecie to jest genialne, ale to nie jest dla nas. U nas pojęcie służby w ogóle nie istnieje. To ziarno nie da tam żadnych płodów. I nie podjęli się tego. Odessa też jest specyficznym miastem, dlatego tam też się nie udało. Ale Winnica, Chmielnicki, Równe przez jakiś czas działały.
Dlaczego przestali działać?
Po prostu starsza młodzież poszła na studia i to się zaczęło sypać. Rozsypało się też z jeszcze innego powodu. Jednak odległość od Lwowa do Winnicy to 360 kilometrów. Po drodze jest Chmielnicki czyli kolejne 240 kilometrów. Dwa razy do roku mieliśmy spotkania. Jedno jest w okolicach Bożego Narodzenia, to jest konkurs piosenki harcerskiej. Już dawno to jest konkurs piosenki, a bardziej taka parateatralna impreza, powiązana z kolędami i jasełkami. Ostatnie lata to są też filmiki harcerzy i pokazanie swojej działalności. A druga impreza jest w okolicach 22 maja - rocznica założenia harcerstwa polskiego. Nazywa się to "Uśmiech Lwowa". Tytuł wzięliśmy z opowieści Kornela Makuszyńskiego. To jest co roczna impreza poświęcona pewnemu ważnemu wydarzeniu.
Jest to robione w formie gry terenowej?
To jest w zasadzie taka gra terenowa, która odkrywa miejsca i postacie związane ze Lwowem. W tamtym roku mieliśmy 100-lecie obrony Lwowa. Myśmy się pokusili o grę dla całego świata. Na rajd było przeznaczone 24 godziny. Drużyny szukali miejsca związane z obroną Lwowa oraz postacie na cmentarzu Łyczakowskim związane z odzyskaniem niepodległości Polski. Przyjechało 35 patroli. Pięć patroli przyleciało z Londynu. Kilka z Litwy, no i oczywiście z Polski. Wszyscy byli pod wrażeniem, że tyle osób spoczywa we Lwowie związanych z niepodległością Polski. Byli zachwyceni tą grą.
Może wróćmy do wątku dlaczego harcerstwo przestało funkcjonować w innych miastach i miasteczkach?
Jakieś dziesięć lat temu nastąpiło duże załamanie harcerstwa. Są różne powody. Większość to problemy demograficzne.
Ale również to, że młodzież wyjeżdża na studia do Polski i nie wraca.
Również to, że młodzi Polacy wyjeżdżają i nie wracają. W okresie 2000-2010, kiedy były stypendia polskiego rządu dla studentów polskiego pochodzenia studiujących na Ukrainie, to było więcej młodzieży. Dzisiejsi nasi instruktorzy, to jest pokłosie tych stypendiów. Ta młodzież jest tutaj ceniona przez całkiem inny sposób myślenia, podejmowania wyzwań.
Jak ma się teraz harcerstwo polskie we Lwowie?
Dzisiejsze harcerstwo jest bardzo skromne. Kiedy w szczytowym okresie było ponad 700 harcerzy na tym terenie od Równego przez Lwów do Chmielnickiego i Winnicy. To dzisiaj to maksymalnie do 100 osób. Ale to jest pokłosie wyjazdów, wojny na wschodzie Ukrainy i demografii, bo tych dzieci jest naprawdę coraz mniej.
Czy działa jeszcze harcerstwo w Winnicy i Chmielnickim?
Niestety, nie działa w ogóle. Chociaż Chmielnicki niedawno jeszcze dawał jakieś sygnały życia. Ale nie ma osób, którzy by to prowadzili.
Co się dzieję z harcerstwem we Lwowie i obwodzie lwowskim?
To ciekawe, ale kilka ostatnich lat harcerstwo tutaj zaczyna się powolutku odradzać. Jest młodzież w Samborze, we Lwowie, w Bóbrce. O dziwo jest to jedna z naszych większych drużyn. Sami chcą się uczyć polskiego, bo tam nie ma żadnej polskiej szkoły. Bolą nas bardzo Mościska, bo tam jest dużo młodzieży. Ale bliskość granicy robi swoje i nikt ze starszej młodzieży nie chce podjąć się z powrotem tego. Natomiast we Lwowie odradzają się dwie drużyny, trochę nie harcerskie, bo to są zuchy. Jest ich garstka, ale coraz więcej dzieci przychodzi. A drugie, że ci najstarsi i to nie tylko we Lwowie, ale również w Polsce. To są ci, którzy wyjechali do Polski i im brakuje harcerstwa. Oni założyli wędrownictwo. To już jest praca samych nad sobą.
Lwowscy harcerze brali aktywny udział w odnajdywaniu polskich żołnierzy września 1939 roku. Niestety teraz są zabronione ekshumacje.
To jest całkiem osobny temat. Pora naszej służby. Zawdzięczamy to konsulowi Marcinowi Zieniewiczowi (obecnie konsul RP w Wilnie), który zwrócił się z prośbą, że potrzebują osób, którzy pójdą do wiosek i będą wypytywać się i szukać. Zebrałem grupkę starszych harcerzy i pojechaliśmy. Skończyło się to w całkiem inny sposób. Bo chodzić i pytać się to jest jedna rzecz. A branie łopat i kopanie to inna. Ale ta druga akurat była ciekawsza dla chłopaków.
Na razie są trudności, aby to kontynuować. Ale dalej jest to wyzwanie, chęć i rozumienie, że spełniamy ostatni obowiązek dla tych żołnierzy jakim jest normalny pochówek.
Również dzięki ogromnemu wkładowi harcerzy udało się odnaleźć 111 żołnierz, którzy godnie spoczywają na cmentarzu w Mościskach.
To były wzruszające momenty, gdy okazało się, że znalazły się rodziny kilku żołnierzy. Takie historię są bezcenne.
Kilku harcerzy było także na Majdanie w Kijowie.
W czasie Rewolucji Godności w Kijowie było pięciu naszych harcerzy. Ci chłopcy byli w najbardziej gorącym okresie, kiedy zginęło tam najwięcej ludzi. Nigdy nie zapomnę jak druh Edek wrócił z Majdanu i powiedział, że gdyby nie był wcześniej w harcerstwie, to by stamtąd nie wrócił. „Harcerstwo nauczyło mnie mieć oczy dookoła głowy” – powiedział. Potem on jako dobrowolny żołnierz poszedł na front. Dwa lata był na wschodzie Ukrainy. Tych harcerzy w wojsku ukraińskim było sporo. Także to jest jeszcze jedna strona naszej działalności, że to wychowanie patriotyczne do wielokulturowości. Takie było nasze założenie, że nie tylko wychowanie w kulturze polskiej, ale też szacunek do państwa, w którym się mieszka.
Harcerz – to człowiek, który tworzy dobro.
Wynikiem wychowania w duchu harcerstwa są słowa naszego patrona bł. Stefana Frelichowskiego, który mówił, że jeżeli być harcerzem – to tylko dobrym. A jeżeli być księdzem – to do końca.
Jak Pan widzi przyszłość harcerstwa polskiego we Lwowie i na Ukrainie?
Nie wyobrażam sobie, aby go nie było. Bardzo pomocnym jest to, że mamy we Lwowie stanicę harcerską. Przyjeżdżają do nas jak i harcerze z Sambora i Bóbrki, tak również z Polski, USA, Australii, Anglii. Ta stanica jest dla harcerzy z całego świata.
Dziękuję za rozmowę.
Dla portalu IDA rozmowę przeprowadził Eugeniusz Sało.
Zdjęcie: Archiwum Kuriera Galicyjskiego
Zapoczątkowana przez Rosję wojna w Ukrainie trwa już prawie 10 lat.
Mówiąc o Łotwie nie można zapomnieć o dziedzictwe kulturalnym regionu. Ta część Europy również skrywa pamięć polskiego narodu.
Z inicjatywy premiera Mateusza Morawieckiego, odnowiony został grób ministra Leona Bilińskiego – profesora i rektora uniwersytetu lwowskiego, trzykrotnego ministra skarbu Austrii, który po odzyskaniu niepodległości przez Polskę po I Wojnie Światowej został ministrem skarbu II RP.