Wywiad z ojcem Jurijem Jurczykiem z Kamieńca Podolskiego na Ukrainie, z pochodzenia Polakiem, założycielem Caritasu w Siewierodoniecku i Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego.
Ojciec Jurij Jurczyk od wiosny 2017 roku tworzy od podstaw Fundację Charytatywną Caritas Siewierodonieck i Polsko-Ukraińskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe Donbasu oraz działający przy nim Ośrodek Języka i Kultury Polskiej. W 2014 roku, gdy zaczęła się wojna w Doniecku, musiał opuścić miasto. Został skierowany do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie prawie trzy lata na różnych misjach pracował jako kapelan Polaków, Ukraińców, Słowaków i Czechów. W kwietniu tego roku znalazł się w Sewierodoniecku będącym siedzibą administracji wojskowo-cywilnej obwodu ługańskiego - miejscu, w którym nigdy przedtem nie było parafii katolickiej.
Z ojcem Jurijem Jurczykiem w listopadzie 2017 roku rozmawiała redaktorka portalu IDA Kamila Zacharuk.
K.Z.: Jakie było ojca pierwsze wrażenie dotyczące nowego miejsca?
J.J.: Mój pierwszy kontakt z tym terenem nastąpił kilka miesięcy temu, wiosną tego roku. Pierwsze wrażenie było takie, że to miasto wciąż tkwi w poprzedniej epoce, w latach 90., a warunki socjalno-bytowe sięgają jeszcze lat 80. Przez pierwszych kilka dni rozglądałem się po mieście i doszedłem do wniosku, że pracę parafialną trzeba zaczynać od pracy socjalnej i społecznej. Od razu w oczy rzuca się brak jakichkolwiek instytucji kulturalnych. Do tego stopnia, że nawet przyzwoitej kawiarni, takiej w stylu europejskim tu nie ma. Zaczęliśmy więc od wynajęcia sali na potrzeby parafii, gdzie odbywają się msze święte oraz szkoła katechetyczna. Poza tym, założyliśmy Fundację Charytatywną Caritas Sewierodonieck. Z początkiem wakacji powstało również Polsko-Ukraińskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe. W jego ramach odbywają się już lekcje języka polskiego w Siewierodoniecku. I jak na razie, nie mieliśmy na koncie większych porażek :).
K.Z.: Jak wygląda współpraca z miejscową administracją? Jaka ona jest?
J.J.: Dotychczas nie miałem większego kontaktu z miejscową administracją. Natomiast władze Siewierodoniecka zwracały się do nas z prośbą o pomoc: w zakupie wody do picia, dużych zbiorników na wodę, pomp i rur do szpitala dla dzieci z obwodu ługańskiego. Jest to problem wynikający z działań wojennych jakie mają miejsce w obwodzie. Innych doświadczeń z miejscową władzą nie mieliśmy. I choć włodarze miasta nie pomagają nam za bardzo, to też nie przeszkadzają. Formalnie, Siewierodonieck jest miastem partnerskim Jeleniej Góry. Ale wraz z wybuchem wojny w Donbasie, partnerstwo to zostało zawieszone i chcielibyśmy je odnowić.
K.Z.: Jak wygląda aktywność Polaków w Siewierodoniecku i okolicy? Jak by ją ojciec ocenił?
J.J.: Na samym początku trzeba zauważyć, że do czerwca 2017 roku nie było na tym obszarze żadnej aktywności osób należących do naszej mniejszości narodowej. Tzn. osób o polskim pochodzeniu. Polskie tradycje odchodziły w niepamięć. Zaczynamy dopiero ciężką pracę, aby ożywić Polonię na tym obszarze. Bardzo wspiera nas w tych działaniach Polski Konsulat Generalny RP w Charkowie. Generalnie, Polonia Siewierodoniecka to osoby z polskim pochodzeniem i potomkowie Polaków wysłanych na tę ziemię, ale także Polacy pracujący tu w różnych organizacjach międzynarodowych jak np. OBWE.
Pierwsze polskie osady na terenie obecnego obwodu ługańskiego datuje się na rok 1775. Także po rozbiorach Polski i stłumieniu powstania pod dowództwem Tadeusza Kościuszki wojsko polskie zostało rozwiązane i deportowane. W ten sposób do dzisiejszego obwodu ługańskiego trafili żołnierze i więźniowie polscy.
Kolejna fala polskiej emigracji do Donbasu przypada na wiek XIX i jest to przyjazd dobrowolny, za chlebem. Inaczej niż trzecia fala, która była związana z przymusowym przesiedleniem Polaków z Galicji, Wołynia i Podola w latach 30. XX wieku. Wtedy to większość Polaków z Donbasu doświadcza represji, a część zostaje zabita. Wielu, aby uniknąć najgorszego, deklarowało wtedy narodowość rosyjską, ukraińską albo białoruską. M.in. z tego powodu ostatni Spis Powszechny na Ukrainie z 2001 roku podaje liczbę rzędu 2107 osób polskiego pochodzenia mieszkających w obwodzie ługańskim. Szacuję, że rzeczywista liczba członków polskiej mniejszości narodowej może wynosić kilka tysięcy.
Aglomeracja miejska wokół Siewierodoniecka to obszar o powierzchni około 850 km kw. liczący 380 tys. mieszkańców. I na tym obszarze do czerwca 2017 roku nie było żadnej polskiej organizacji. Stworzenie Ośrodka Języka i Kultury Polskiej w Sewierodoniecku przy Polsko-Ukraińskim Stowarzyszeniu Kulturalno-Oświatowym Donbasu jest początkiem konsolidacji Polaków z Donbasu z obwodu ługańskiego. Jest to także początek działalności mającej krzewić polską kulturę i tradycję, a także promować język ojczysty i Polskę.
K.Z.: Czy Siewierodonieck jako społeczność wyróżnia się czymś na tle kraju lub regionu?
J.J.: Jak już wspominałem, jest to typowe post-komunistyczne miasto, które utknęło w latach 90. ubiegłego wieku. W takim samym stopniu dotyczy to infrastruktury co mentalności mieszkających tu ludzi. Wielu z nich nigdy nie wjeżdżało poza swój obwód, nawet nie będąc w Doniecku. Pracy tu jest aż nadmiar!
K.Z.: Jakie wyzwania stoją przed Parafią w najbliższym czasie?
J.J.: W najbliższym czasie planujemy odbudować centrum socjalno-pastoralne naszej parafii, które ma służyć wspólnocie naszego miasta nie tylko jako miejsce kultu religijnego, ale także jako centrum społeczne i charytatywne. Powoli rozwija się Caritas Sewierodonieck, powstanie Polsko-Ukraińska Wspólnota Ekumeniczna, planujemy też rozwój naszego Centrum Języka i Kultury Polskiej.
Źródło zdjęcia: Вадим Погорилый/Wikipedia