IDA POMOC POLAKOM NA WSCHODZIE kancelaria prezesa rady ministrów

02.02.2021

"Czujesz, że jesteś potrzebny, kiedy opowiadasz zwiedzającym, że tu zostali pochowani ich krewni. "

popularyzacja historii, Aktualności, Wywiad Ukraina, Obwód kijowski, Bykownia 2021-02-02

Wywiad z Olgą Ozoliną na temat największego cmentarza ofiar komunizmu na Ukrainie. 


- Na początek, proszę opowiedzieć krótko o tym miejscu.

Bykownia to cmentarz ofiar represji stalinowskich z lat 1937-41, znajdujący się w lesie w granicach Kijowa w pobliżu wsi Bykownia. Nekropolia jest instytucją budżetową podporządkowaną Ministerstwu Kultury Ukrainy.

To tu spoczywają szczątki  dziesiątek tysięcy obywateli ZSRR i 3435 obywateli polskich z tak zwanej „ukraińskiej listy katyńskiej”, w tym oficerów Wojska Polskiego, policjantów, urzędników, profesorów, pracowników banków itd. Byli oni więzieni w latach 1939-1944 i rozstrzelani na tzw. "rozkaz katyński" Berii. Miejsca ich pochówku do 1994 r. nie odnaleziono.

Umownie dzielimy nekropolię w Bykowni na dwie części: tak zwaną ukraińską część i polską. Jednak staramy się unikać tych terminów, ponieważ nie są one precyzyjne, bo wszyscy tu są ofiarami stalinowskimi.  Zidentyfikować czy to Polak czy Ukrainiec można było jedynie po zewnętrznych artefaktach, po obuwiu, guzikach, przedmiotach codziennego użytku typu szczoteczka do zębów, grzebyk. Na grzebyku mogło być napisane imię, nazwisko właściciela.  

 - Czym się różnią te dwie części?

Te dwie części różnią się tym, że w jednym grobie pochowani są obywatele ZSRR, wśród których jest ponad 5 tysięcy etnicznych Polaków, w drugim - obywatele II Rzeczypospolitej, którzy trafili do katowni NKWD po 17 wrześniu 1939 roku. Wśród nich znaczną część stanowią Ukraińcy, Żydzi, Niemcy. To widać po imionach, które możemy przeczytać na pamiątkowych płytach z jednej i z drugiej strony. Dlatego cały kompleks nazywa się miejscem pamięci ofiar totalitaryzmu 1937-1941 lat. Ostatniego pochówku w Bykowni dokonano we wrześniu 1941.

- Jak długo tu pracujesz i jaki jest zakres twoich obowiązków?

Pracuję blisko 4 lata, ale mój fach z historią nie jest związany. Z wykształcenia jestem filologiem romano-germańskim, ale tak wyszło, że studiowałam język polski i w jakieś mierze go opanowałam. W 2016 roku szukano osoby na stanowisko kierownika działu zabezpieczenia relacji międzynarodowych. Ponieważ instytucja ściśle jest związana z Polską i Polakami, szukano człowieka, który zna język angielski i polski. Tu pracowali moi znajomi. Od dawna wiedziałam, że kogoś szukają i proponowałam swoich znajomych. Nikomu nie wychodziło, więc zapytali mnie: „słuchaj, może ty do nas dołączysz?” Zastanowiłam się i w końcu przyszłam na rozmowę kwalifikacyjną. Zainteresowało mnie to i się spodobało.

Problemy, którymi mnie straszyli (pomieszczenie małe, pensja mizerna, brak sprzętu) stały się niczym w zetknięciu z ciekawym zajęciem, współpracownikami oraz poczuciem wypełniania misji. Dlatego ani razu nie żałowałam, że porzuciłam dziennikarstwo, którym wcześniej zajmowałam się ponad 10 lat. Skrajnie niskie pensje - to fakt, ale to bolączka wszystkich pracowników naukowych na Ukrainie. Ustalamy roczny plan projektów i ściśle się go trzymamy, bo pracowników mało a pracy dużo.

Mój zakres obowiązków jako kierownika to: korespondencja z ambasadami, poszukiwanie partnerów zagranicznych, spotkania z delegacjami zagranicznymi. Gościliśmy Koreańczyków, Francuzów, Serbów i turystów z wielu innych państw. Ludzi, którzy tu pracują, można zaliczyć do ideowców. Jesteśmy pasjonatami. Okazało się, że jest coś znacznie ważniejszego niż wygodne, nowoczesne biuro i wysoka pensja.

Czujesz, że jesteś potrzebny, kiedy opowiadasz zwiedzającym, że tu zostali pochowani ich krewni. Kiedy widzisz łzy tych ludzi, rozumiesz, że komuś pomogłeś  poznać gorzką prawdę – lepsza taka, niż żadna. Bywa że i turyści opowiadają nam swoje historie, a my potem te historie przekazujemy kolejnym osobom. I to w pewnym sensie jest przedłużanie życia tych ludzi, przecież oni nie zniknęli bez śladu. Chociaż chciano ich bez śladu zakopać. Wielu aresztowano, a krewni przez lata nie wiedzieli czy żyją czy nie. Niektórzy dowiedzieli się o tym w latach 60., inni w 90., a niektórzy nadal nie wiedzą, a dzięki nam dowiadują się o losach swoich bliskich. Wtedy zwyczajnie odczuwa się satysfakcję, że można pomóc.

- Czy oprowadzacie grupy po miejscu pamięci?

Oczywiście. W samym miejscu pamięci w lesie nie ma biura (biuro znajduję się w centrum Kijowa), ale tam często oprowadzamy turystów. Przyjeżdżają grupy młodzieży. W czasach przed kwarantanną było ich mnóstwo. I z roku na rok jest coraz więcej. Oferujemy bezpłatne wycieczki, darmowe wejście. Jeśli turysta oczekuje tematycznej wycieczki, to lepiej zarezerwować ją z wyprzedzeniem, zwłaszcza teraz, podczas kwarantanny, bo na miejscu nie mamy stałego pracownika. Każdy zwiedzający o każdej porze może zajrzeć do nas.

- Kto najczęściej odwiedza miejsce pamięci?

Wśród gości z innych krajów na pierwszym miejscu są Polacy. Przed kwarantanną, w ciepłe dni, praktycznie nie było dnia, żeby Polacy nie pojawiali się tu. Polacy zwiedzali codziennie! Prezydent Andrzej Duda był niedawno w październiku. To jego druga wizyta w Bykowni. Wszyscy Polacy wysokiej rangi, którzy przyjeżdżają do Kijowa, muszą odwiedzić Bykownię, złożyć kwiaty na grobach.

- Czy są polskojęzyczni przewodnicy?

Wśród pracowników jest kilku polskojęzycznych przewodników. Niektórzy pracownicy uczą się języka polskiego specjalnie w celu oprowadzania wycieczek. Mamy kilka tematycznych wycieczek ale nie dla Polonii, tylko dla polskich turystów. Inaczej oprowadza się wycieczki polskie a inaczej dla Polonii, dla mieszkańców ukraińskich, dla innych obcokrajowców albo dla dzieci. Są dwie wycieczki specjalistyczne. Jedna nazywa się „Bykownia. Terytorium pamięci ”, a druga jest poświęcona polskiej operacji NKWD.

Kiedyś napisałam artykuł o represjonowanych Polkach, może ktoś chce dowiedzieć się więcej na ten temat.

- Jeśli Polak chce się dowiedzieć o pochowanym tu krewnym, co powinien zrobić?

Jeśli chodzi o osobę aresztowaną w latach 1939-1940 na terenie zachodniej Ukrainy (czyli obywatela II Rzeczypospolitej), to warto spróbować dowiedzieć się o tym w Polsce. Niech się skontaktuje z Muzeum Katyńskim w Warszawie, bo nie mamy do czynienia z częścią katyńską. W latach 90. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy przeniosła wszystkie dokumenty do Polski.

Ale jeśli mówimy o krewnych, którzy byli obywatelami ZSRR i zostali aresztowani przez reżim stalinowski w Kijowie i regionie oraz rozstrzelani, to warto się z nami skontaktować (można to zrobić za pomocą zwykłego maila). My sprawdzimy, czy takie nazwisko jest w naszej bazie. Zdarza się, że jest nazwisko, ale nie ma archiwalnej sprawy karnej, wtedy zwracamy się do archiwum, odbieramy sprawę i przekazujemy informacje krewnym. Jesteśmy zobowiązani do udzielenia odpowiedzi w ciągu 2 tygodni. Podajemy krewnym odpowiednie archiwum i sprawy, a on może je tam znaleźć.

Stale aktualizujemy naszą bazę nazwisk. W sumie na dzień dzisiejszy przebadano 22 tysiące osób pochowanych, w tym 4 tysiące przebadano w bieżącym roku w okresie kwarantanny. Oczywiście są wśród nich również Polacy.

-Czy istnieją stereotypy związane z Bykownią i czy wszystkie dane z Wikipedii o Bykowni są prawdziwe?

Często się mówi, że to cmentarz polskich oficerów, ale tak naprawdę są tu też pochowani chłopi, bankierzy, posterunkowie. Wśród pochowanych nie było prawie żadnych oficerów armii czynnej. Bykownia to miejsce pochówku, nie egzekucji. Rozstrzelonych w Kijowie przywożono tu nocą, chowano w głębi lasu za płotem i drutem kolczastym. W Kijowie były cztery miejsca egzekucji. Większość Polaków rozstrzelano w więzieniu Łukjanowka w specjalnym korpusie, który nie zachował się do dziś.

- Co zmieniło się w działaniach w związku z pandemią?

Zaczęliśmy aktywnie opanowywać tryb online. Wiosną stworzyliśmy kanał na YouTube. Tam można teraz znaleźć nagrania kilku wydarzeń, które miały miejsce na samym pomniku, kilka naszych wykładów online-wycieczek poświęconych zarówno pisarzom, jak i artystom, kobietom. Wśród bohaterów tych wykładów są także Polacy.

Prowadzimy wykłady dla uczniów, studentów, organizacji naukowych, bibliotek, uczestniczymy w seminariach, konferencjach. Wiele uwagi poświęca się dokumentalnym wystawom banerowym. Można je zobaczyć zarówno pod pomnikiem na terenie nekropolii, jak i w różnych miejscach. Przywieźliśmy te wystawy do Odessy, Czernigowa, Kamieńca Podolskiego i Chmielnickiego. W październiku w Twierdzy Kijowskiej otworzyliśmy wystawę poświęconą pedagogom i nauczycielom.

Wśród bohaterów tragicznych, o których opowiedzieliśmy, byli Polacy, na przykład polonistka Janina Majzel. Urodziła się w Polsce, ale los rzucił ją tutaj do Kijowa, uczyła języka polskiego w jednej ze szkół w stolicy. W 1937 roku została aresztowana i oskarżona o szpiegostwo. Co więcej, w tej sprawie karnej nie ma dowodów na działalność szpiegowską Majzel. Zarzucono jej, że uczyła języka polskiego w taki sposób, że dzieci nic nie rozumiały. Została rozstrzelana i zrehabilitowana już w latach 60.

Na terenie rezerwatu jeszcze przez długi czas będzie można zwiedzać wystawę „Linia polska”, dedykowaną Polakom i Ukraińcom rozstrzelanym na rozkaz 00485.

Rozkaz - zgodnie z którym została przeprowadzona antypolska operacja NKWD.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmowa przeprowadzona przez Lenę Semenową, korespondentkę poralu IDA na Ukrainie. 

Redakcja: IDA 

Fot. Olga Ozolina 

Galeria