IDA POMOC POLAKOM NA WSCHODZIE kancelaria prezesa rady ministrów

15.11.2017

Wywiad z Maryną Wojnową z Tarnopola

Działalność organizacji , Aktualności, Wywiad, Animatorzy, Materiały własne Ukraina, Obwód tarnopolski, Tarnopol 2017-11-15

Na Tarnopolszczyźnie jest duże zainteresowanie językiem polskim, a dzięki dofinansowaniu z Senatu RP uczniowie chętniej uczą się historii Polski. 


Z Maryną Wojnową, szefową i założycielką Polonijnego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego w Tarnopolu rozmawia Kamila Zacharuk.

K.Z.: Jak byś określiła Tarnopolszczyznę jako obszar do działalności polonijnej? Jakie są główne wyznaczniki tego regionu?

M.W.: Jest tu duże zapotrzebowanie na naukę języka polskiego jako obcego. Język polski potrzebny jest do rozmowy w konsulacie (aby uzyskać Kartę Polaka - przyp. red.), a także do wyjazdów do pracy i na studia. Dużo mniej jest osób zainteresowanych samą nauką języka tak po prostu. Niewielkie jest zainteresowanie nauką polskiego wśród dzieci, które nie dostają w domu pozytywnego przykładu od rodziców. Z kolei osoby, które interesują się nauką polskiego, interesują się także kulturą, historią itp. Dorośli to trudna grupa odbiorców. Gdy organizuję bezpłatne kursy nauki polskiego, chętnych jest sporo. Ale gdy organizuję wyjazd do domu dziecka czy w celu uporządkowania polskich nekropolii, liczba chętnych się kurczy do ok. 5-7 osób. Z tego też powodu prawie nie organizuję w swoim towarzystwie bezpłatnych lekcji polskiego, nie licząc tych dofinansowanych z innych źródeł.

K.Z.: Moment, w którym rozpoczęłaś działalność polonijną i dziś, jak byś porównała te dwie daty? Co i jak się zmieniło? Zarówno ogólniej w mieście jak i w działalności polonijnej? A przede wszystkim powiedz, w którym roku założyłaś towarzystwo?

M.W.: Towarzystwo powstało w 2014 roku. I od tego czasu udało się skupić wokół stowarzyszenia osoby o polskim pochodzeniu, które są zainteresowane krzewieniem polskości u swoich dzieci. Bardzo cieszy mnie to, że są rodziny, które nie zamierzają przeprowadzać się do Polski. Są to osoby, które pozostaną aktywnymi członkami towarzystwa przez długi czas. W samym Tarnopolu w tym czasie też sporo się zmieniło - zauważalny jest ciągły wzrost emigracji do Polski, często wraz z całymi rodzinami. Pojawiają się też wspólne projekty z Polską, jednak trudno jeszcze ocenić, czy społeczeństwo ukraińskie jest na nie gotowe.

K.Z.: Jakie największe sukcesy ma na swoim koncie towarzystwo, a co jeszcze wymaga dopracowania?

M.W.: Stowarzyszenie to przede wszystkim ludzie. W ciągu czterech lat, nawiązaliśmy przyjaźnie z wolontariuszami z Wrocławia i na miarę naszych możliwości, wspólnymi siłami porządkujemy polską nekropolię w Zbarażu. Działa też sobotnia szkoła nauki języka polskiego. Dwa lata temu moi uczniowie zostali laureatami okręgowego etapu Olimpiady Literatury i Języka Polskiego zajmując pierwsze trzy miejsca. Rok temu, nikt z towarzystwa nie został laureatem, ale również braliśmy udział w zmaganiach. W 2016 roku braliśmy również udział w olimpiadzie z historii Polski. Od trzech lat uczestniczymy w Dyktandzie Języka Polskiego, w czym mamy już pewne sukcesy - w 2016 roku moja uczennica została wicemistrzem języka polskiego w obwodzie tarnopolskim.

Realizujemy projekty dofinansowane z Senatu RP, dzięki czemu dzieci są bardziej zmotywowane do pracy oraz chętne do nauki historii. Oprócz tego, mają też do wyboru szereg zajęć artystycznych, jak wycinanki, mogą też próbować swoich sił w malarstwie. Jak dotąd nie udaje się realizować przedsięwzięć, które wymagają wkładu finansowego ze strony towarzystwa. Co pewnie wynika z tego, że towarzystwo nie jest zbyt liczne. Z rzeczy, które chciałabym zrobić w przyszłości na pewno należy wymienić pomoc domowi dziecka w Grzymałowie, gdzie również znajdują się dzieci z polskim pochodzeniem.

To, czego najbardziej potrzeba do tego, aby rozwijać polską działalność na tym obszarze to spokój w kraju i porozumienie oraz współpraca między Polską i Ukrainą.

Galeria